1. Nie mam czasu.
Jestem osobą wyrozumiałą. Wiem, że każdy człowiek na świecie ma problem, który wydaje mu się najważniejszy w kosmosie. Cierpię na chroniczny brak czasu i czasem mam ochotę powiedzieć sobie: stop. Zdaję sobie sprawę z tego, że pani do spraw marketingu i promocji też może mieć podobne odczucia, ale halo! to jest pani praca. Ileż to razy wysyłałam mail do pani X, żeby powiadomić ją o pojawieniu się recenzji. Nie robię tego, żeby słyszeć ''oh, dziękuję, rozpływam się pod twoim piórem'', ale dlatego, że jestem uczciwa i chcę, żeby wydawnictwo wiedziało, że wywiązałam się z umowy. Wysyłam, a tu cisza. Kilka dni... cisza... Hej! Czy moja wiadomość doszła? Czy recenzja jest dobra i nie pozwiecie mnie za nią do sądu? Nie wiem, bo niestety, ale osoba, która jest zobowiązana do siedzenia przed komputerem i odpowiadania na maile... nie ma czasu.
2. Szczodry wujaszek.
W pewnej części wydawnictw panuje zasada wysyłania na początku miesiąca maila z linkami do nowości. Należy wtedy wybrać sobie książkę, na którą mamy ochotę w danym czasie, odesłać jej tytuł i czekać na przesyłkę. Proste? Proste. Jakież to zaskoczenie, gdy po otwarciu paczki nie widzimy jednej książki, ale... dwie... trzy... czasem nawet więcej i wiadomość: Miłego czytania i recenzowania :) Eee... Czy ja napisałam, że chcę dostać cały dział kryminalny? Nie. Dlaczego więc dostaję tyle lektur? Dla niektórych może być to super. Dla mnie nie. Nie mam tyle czasu na czytanie, ile chciałabym, więc z góry zaznaczam na swoim blogu: Nie recenzuję ''niespodzianek'. Wam też polecam to zaznaczyć.
3. Naciągaczka
Wiem, jaka to radość dostać wiadomość od znanego wydawnictwa z propozycją zrecenzowania głośnej zapowiedzi. Wyobraźcie sobie, że przeczytaliście dwie części wyśmienitej trylogii, a trzecia wychodzi dopiero za pół roku, a tu nagle... Propozycja przeczytania jej przed wszystkimi! Nie wierzę, że się nie zgodzisz, mój drogi molu książkowy. Tak więc stukasz w swoją klawiaturę, że chętnie przeczytasz, napiszesz opinię i podajesz swój adres, po to, by... dostać mail z wiadomością: Świetnie, przesyłam wersję przed korektą w PDF, pamiętaj, by napisać recenzję do przyszłego tygodnia!
What the f k?
4. Przekupka
Pisz do mnie pięć razy dziennie. Wysyłaj każdą zapowiedź w innym mailu. Podsyłaj miejsca zebrań autorskich. Proponuj co chwilę nowe książki. Proś o posty z rankingami i wspomnienia o wydawnictwie pod KAŻDYM postem. Jestem recenzentką. Nie mam życia. Mam czas tylko na to, by ciągle dostawać wiadomości od wydawnictwa. Reklama na siłę, to, co kocham.
5. Bloger weźmie wszystko.
Nie wiem skąd wzięło się to przekonanie, że blogerów można traktować, jak tanią siłę roboczą. Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy świetnym źródłem reklamy i robimy to prawie za darmo, ale jeśli dostaję wiadomość, która praktycznie zmusza mnie do zrecenzowania książki, która przyjdzie do mnie w formie ''szczotki'', to ja dziękuję. Jeszcze nie studiuję i mam czas, żeby wyglądać, jak student z toną notatek zamiast książki.
Spotkaliście się z takimi zachowaniami? Znacie jakieś inne typy współprac, które wam nie odpowiadają?
Na koniec wspomnę tylko, że nie wszystkie wydawnictwa są takie straszne. Jest wielu pracowników, którzy potrafią doradzić, zaproponować i wymienić się uprzejmościami, jak ludzie, którzy chętnie ze sobą współpracują.
Z pierwszym typem się spotkałam, również uważam tak jak ty, że wydawnictwo powinno odpisać, czy dostali moją wiadomość.
OdpowiedzUsuńDługo zwlekałam z podjęciem współpracy, na pierwszą zdecydowałam się dopiero po 7 miesiącach blogowania, właśnie obawiałam się tego, że wydawnictwa będą wymagały ode mnie nieszczerej recenzji, na szczęście się nie spotkałam jeszcze z takim warunkiem, więc nie jest źle.
Oj, na pewno mogłabym się zgodzić w paru podpunktach! Najgorsze jest to kiedy piszesz do Wydawnictwa, a oni Cię Olewają i nie odpisują.
OdpowiedzUsuńLubię takie posty do przemyśleń i dyskusji, byle więcej! :)
Pozdrawiam,
Nie mam żadnych stałych współprac, czasami biorę tylko pojedynczy egzemplarz od jakiegoś wydawnictwa, który akurat mnie zainteresuje. Nie mam na to czasu i ochoty - za dużo książek, które czekają na przeczytanie, za dużo innych obowiązków, za mało czasu. Podejrzewam, że powyższe zachowania wydawnictw też by mnie irytowały, ale sama spotkałam się z tylko jedną nieprzyjemną sytuacją. Dostałam e-mail z pewnego wydawnictwa z propozycją książki do recenzji. Wcześniej im coś recenzowałam, spojrzałam co teraz oferują i stwierdziłam, że faktycznie, ciekawa książka. Odpisałam, że chętnie zrecenzuję, podałam adres, o który prosili. I kontakt się urwał - ani książki, ani informacji, że się rozmyślili, ani nic... No przepraszam, ale po co zawracają głowę, skoro potem bez słowa się rozmyślają?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też tak miałam: "Dobrze, wyślę egzemplarz". Kilka miesięcy później - nic. Przecież łatwiej byłoby napisać, że nie są zainteresowani. To chyba nie na moją logikę ;)
UsuńJa nie współpracuję z żadnym wydawnictwem. Po pierwsze mój blog jest zbyt ''świeży'' i nie mam multum obserwatorów i wejść. Po drugie nie dostałam propozycji a sama też na siłę nie chce wpychać bloga pod nos wydawnictwom. Mimo iż w zakładce mam napisane, że chętnie przyjmę współpracę i warunki, to i tak absolutnie nie spieszy mi się do tego i jeśli już, to przyjdzie na to pora jeśli wydawnictwa uznają, że warto podjąć ze mną współpracę. Nie mam więc doświadczenia w tej sprawie, ale na pewno zaznaczyłabym jeszcze czas. Widziałam podobne posty na blogach i co mnie zaskoczyło to wyznaczony termin do napisania recenzji, np. tydzień podczas gdy dostajesz 5 książek.. Rozumiem, że czas może być ważny i ograniczony, ale trzeba być poważnym. Dodatkowo ''musisz napisać o książce i wydawnictwie same pozytywy''. Czyli wychodzi na to, że książki nawet czytać nie trzeba, bo po co skoro ma być pozytyw, nie ważne czy książka będzie faktycznie super, czy totalne dno. Najlepiej napisać 5 zdań wychwalających książkę, inaczej skonstruowanych i już. Zdecydowanie bym dodała te dwa punkty.
OdpowiedzUsuńWięc z tego co czytam i widzę, współpraca jest przyjemna i korzystna, ale jak widać nie zawsze osoby tam pracujące takie są, wiec trzeba zwracać uwagę na warunki. Mi na razie to nie grozi, ale taki post może być bardziej przydatny innym osobom.
Uważam, że dużo zależy od blogera. Jeśli wiem, że wydawnictwo chce recenzję w ciągu tygodnia, to nie wezmę 5 książek :)
UsuńNie mam jak na razie żadnych współprac, więc nie mogę wyrazić swojej opinii na ten temat. Gdy jednak czytałam wpis doszłam do wniosku, że masz rację. Blogerzy to tania siła robocza, a tak naprawdę trzeba się napracować nad każdym wpisem. Zdjęcia, tekst, pomysł... :)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z czterema z pięciu wymienionych typów. Rzeczywiście, mnie też często nikt nie odpisuje na wiadomość z linkiem do recenzji. No i też mam wrażenie, że powstała mylna opinia jakoby bloger brał wszystko...
OdpowiedzUsuńNigdy nie chciałam nawiązywać współprac, mimo że bloga prowadzę od ponad roku, bo po pierwsze mam tony swoich książek i ciągle coś dokupuję, a po drugie bałabym się, że utonęłabym w książkach recenzenckich i właśnie nie czytała tych kupowanych. Ale ostatnio dostałam propozycję, jak na razie jednorazowej współpracy, więc z chęcią przyjęłam - zadbałam jednak od początku o to, o czym piszesz np. w punkcie 3. :P Zaznaczyłam też, że nie mam zbyt dużo czasu na czytanie, bo matura za pasem. Co prawda dostałam krótki termin, ale myślę, że nic złego się nie stanie, jeśli trochę go przeciągnę, bo 2 tygodnie na 3 książki to jednak dla mnie dużo aktualnie. Jeśli miałabym kiedyś nawiązywać współprace, to na pewno nie przyjmowałabym pdf=ów, ani egzemplarzy przed korektą, ani takich, które nawet kształtu książki nie mają, tj. są tylko kartkami razem spiętymi. To tak jakby... o, jakby panie na promocji w supermarketach rozdawały jakiś produkt bez opakowania i przed spróbowaniem przez kogokolwiek. ;o Dziwi mnie podejście niektórych wydawnictw, czasami się słyszy o mailach bez odpowiedzi albo właśnie traktowaniu blogerów jako tanią siłę roboczą (dobrze nazwane :>). To jest antyreklama. :/
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post, jak tylko zobaczyłam tytuł od razu z ciekawości zaglądnęłam. Powiem ci, że masz rację. Ja w sumie dopiero co zaczęłam współpracę i jestem jeszcze zielona, ale właśnie teraz miałam sytuację, że mieli mi wysłać jedną książkę, a tu przychodzi paczka z trzema! Owszem cieszyłam się bo chciałam przeczytać, ale teraz mam taki nadmiar, że w miesiąc tego nie przeczytam. Czuję się bardziej jakbym czytała książki z przymusu niż dla przyjemności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Ja na razie jestem we współpracy tylko z jednym wydawnictwem, co prawda nie narzekam, ale mogliby wywiązywać się ze swojej pracy lepiej. Np. właśnie odpowiadać na maile z pytaniami i prośbami... mam nadzieję, że dalsze wpsółprace będą lepsze :)
OdpowiedzUsuńNas blogerów jest wiele. Konkurujemy między sobą o współpracę z wydawnictwami. Nic więc dziwnego, że jesteśmy czasem traktowani tak a nie inaczej przez wydawcę. Trzeba się liczyć z tym, że wydawnictwo ma osób takich jak my na pęczki, może przebierać w ofertach itd...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przygody mola książkowego
Rozumiem to, ale odnosząc się do pkt. 1 - kultura nie boli :)
Usuńnie współpracuje jeszcze z wieloma wydawnictwami, ale jak do tej pory spotkałam sie z trojka. Nie przeszkadza mi to jeszcze tak bardzo, ale co bedzie za miesiąc, dwa - nie wiem :')
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
isareadsbooks.blogspot.com
Ja na szczęście jestem bardzo zadowolona ze swojej współpracy z wydawnictwami. Nie mam na co, ani na nikogo narzekać ;)
OdpowiedzUsuńCenne uwagi. Co prawda dopiero zaczynam swoje poważne blogowanie, ale w przyszłości na pewno wezmę je pod uwagę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń