Tytuł: Krew i stal
Autor: Jacek Łukawski
Seria: Kraina Martwej Ziemi
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 370
Data wydania w Polsce: 03.2016 r.
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Cena z okładki: 34,90 zł
Ocena: ★★★☆☆
Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców. Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.
Krew i stal to mocny debiut Jacka Łukawskiego, w którym klimat wczesnego średniowiecza znakomicie miesza się ze słowiańskim kolorytem.
***
Debiut Jacka Łukawskiego oceniam jako dwie osobne książki. Pierwsza to kara, którą można stosować dla dzieci, gdy mają zbyt dużo energii. Druga to nagroda, gdy już wypłaczą wszelkie płyny i przysięgną, że nic takiego się już nie powtórzy.
Przez pierwszą połowę książki przeżywałam katorgę. Nie przeszkadzał mi średniowieczny język, ale i tak nic nie mogłam zrozumieć. Łukawski cierpiał na pomieszanie z poplątaniem, a ja niezwykle szybko się zaraziłam. Myślę, że to było najnudniejsze 150 stron w moim życiu. Właśnie przez to odejmuję dwie gwiazdki z ogólnej oceny.
Dzisiejszego ranka postanowiłam sobie przeczytać tę książkę, choćby świat płonął, a drzewa tańczyły <frywolne postanowienie>. Przebrnęłam przez dziesięć kolejnych stron i... zaczytałam się! Dalsze przygody Arthona zafascynowały mnie. Marcus stał się postacią nad wyraz przejmującą, a każde kolejne zdarzenie sprawiało, że moje serce wywijało koziołka i krzyczało: czytaj, czytaj, czytaj!
Autor odwzorował idealnie średniowiecze. Są księżniczki, smoki, zaklęte miecze, walki, rumaki i kołacze.
Jacek Łukawski to niezwykle utalentowany pisarz, a seria ''Kraina Martwej Ziemi'' może podbić polski rynek wydawniczy (jeśli autor zaniecha wstępów).
W ogólniej ocenie chyba dobrze ;) Ja niestety częściej zachwycam się pierwszą częścią pozycji, a kiedy sięgam po nią następnego dnia... nie dowierzam, ze to ta sama. Baaardzo rzadka zdarza mi się, jak Tobie teraz, zmienić zdanie na lepsze, a szkoda (i to nie kwestia mojego zatwardziałego konserwatyzmu, bo ja książce mimo wszystko próbuję dać szansę do ostatniego zdania, ostatnio się opłacało przy "Żarze prawdy" i to jak!)
OdpowiedzUsuńPaulinka z
http://ksiegoteka.blogspot.com/
To prawda, że jak początek nie wciągnie to później to wszystko tak bardzo się dłuży. Pomimo tego trudnego wstępu skusiłabym się na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale nie czuję się zachęcona... To nie mój typ ;)
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo jak Ty - nie mogłam przebrnąć przez pierwsze 150-200 stron książki, a potem tak się zagalopowałam, że aż się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam ostatnie zdanie :D
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że kolejne tomy będą lepsze!
Pozdrawiam!
Biblioteczka Blanki
Jedna z pierwszych pozycji na moim książkowym must-read. Polskie fantasy w średniowieczu zapowiada niezłą przygodę :)
OdpowiedzUsuń