Follow Us @soratemplates

sobota, 29 grudnia 2018

UNIESIENIE



Bliżej...
Tajemnicza przypadłość i zwykły człowiek, który w upiornym miasteczku Castle Rock wywoła rewolucję – zjednoczy ludzi, których dzieli wszystko.

Scott Carey wciąż traci na wadze. Świetna wiadomość dla kogoś, kto zawsze miał lekki problem z otyłością! Tylko że on wygląda wciąż tak samo. Nikt z jego otoczenia nie uwierzyłby, że waga, na którą codziennie wchodzi, za każdym razem pokazuje mniej kilogramów. Niezależnie od tego, ile Scott zje i co na siebie włoży. Nawet hantle, które w momencie ważenia trzyma w rękach, nie mają żadnego wpływu na jego wagę. Jak gdyby otaczał go kokon nieważkości.

Scott podchodzi do całej sprawy ze stoickim spokojem, bo, o dziwo, czuje się wspaniale, jakby jego przedziwna przypadłość wyzwalała w nim wszystko co najlepsze. Nawet kiedy zdaje sobie sprawę, że tajemniczy proces przyśpiesza i Godzina Zero być może nadejdzie znacznie szybciej, niż przewidywał. Ale zanim to nastąpi…

Jestem ogromną fanką twórczości Stephena Kinga, ale też samej jego osoby. Wydaje mi się, że nigdy nie pisze tylko dlatego, że wpadł na jakiś genialny pomysł. Robi to, bo ma do przekazania coś ważnego. Duża część jego zwolenników i krytyków, marudzi teraz, bo Mistrz wydaje więcej nowelek niż prawdziwych opowieści. Ja nie uważam tego za minus, ponieważ krótsza forma nie spłyca problemów, o których King chce mówić.

Tym razem problemem widocznym na pierwszy rzut oka jest brak akceptacji i tolerancji. W książce mamy parę lesbijek, które wzięły ślub. Ludzie mogliby znieść ich orientację, ale fakt, że powiązały się węzłem małżeńskim zarezerwowanym wyłącznie dla par heteroseksualnych, jest dla mieszkańców nie do przejścia. 

Mniej zauważalny, ale równie ważny jest wątek człowieka, którego dni są policzone. W tym momencie pojawiają się dwie drogi: żyć tak, jakby jutra miało (dosłownie) nie być, czy być zachowawczym i chłodno kalkulować wszystko, co jeszcze można zrobić przed końcem. Główny bohater godzi się na śmierć, ale nie na to, co znajduje się wokół niego. Stara się zmienić świat na lepszy i nie powstrzymuje go to, że jest tylko jednostką skazaną śmierć.

Nie zgadzam się z opiniami, że to powieść taka jak "Chudszy". Tutaj bohater traci wagę, ale tego nie widać. Jest jak przedmiot, który zmienia się w materialne powietrze. W książce o cygańskiej klątwie mamy spadek wagi, który skutkuje zbyt luźnymi ubraniami i obwisłą skórą. Jej bohater cierpi z powodu klątwy, a Scott nie wie, skąd pojawiła się jego dolegliwość. Oboje mają inne cele i sytuacje. Nie potrafię wybrać lepszej, ale obie warto przeczytać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz